Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

10 dni bez prądu to nie stan klęski?

Michał Wroński, Krzysztof Suliga, Monika Ziółkowska-Wnuk, współpraca BM
Na zdjęciu Halina Trepla z wnuczką. W Czatachawie od ośmiu dni nie mają prądu
Na zdjęciu Halina Trepla z wnuczką. W Czatachawie od ośmiu dni nie mają prądu Fot. Marek Barczyński
Ponad 9 tysięcy gospodarstw w województwie śląskim nadal nie ma prądu. To efekt ataku zimy, który miał miejsce... dziesięć dni temu. Okazuje się, że to zbyt krótki czas, by usunąć awarie sieci i pozwolić ludziom na powrót do normalnego życia.

Wczoraj wojewoda śląski, Zygmunt Łukaszczyk, postanowił nie występować z wnioskiem o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej na terenach powiatów: myszkowskiego, zawierciańskiego i częstochowskiego. Uznał, że nie ma takiej potrzeby. Przedstawiciele lokalnych samorządów usłyszeli jednak obietnicę rekompensaty z rządowych funduszy wydatków poniesionych w trakcie dotychczasowych działań. Do pomocy ekipom remontowym Enionu - firmy mającej dostarczać prąd - skierowani zostaną strażacy z agregatami prądotwórczymi i drwale z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych.

- W sytuacji bezpośredniego zagrożenia zdrowia lub życia ekipy remontowe będą mogły wchodzić w asyście policji na prywatne działki i prowadząc dokumentację swych działań usuwać stwarzające niebezpieczeństwo drzewa. Oznacza to realizację postulatów samorządowców bez konieczności wprowadzania nadzwyczajnych procedur - tłumaczy Katarzyna Kuczyńska z biura prasowego wojewody.

Z propozycją, by w najbardziej poszkodowanych powiatach wprowadzić stan klęski żywiołowej występowali właśnie samorządowcy. Zapisy ustawy dają w takim przypadku kierującemu akcją ratunkową (w tym przypadku wojewodzie) dodatkowe możliwości - mógłby np. nakazać przymusową rozbiórkę czy wyburzenie wybranych obiektów budowlanych, wykorzystać daną nieruchomość bez zgody jej właściciela. Taka decyzja oznaczałaby jednak również bezpośrednie, finansowe zaangażowanie się wojewody oraz MSWiA w działania zespołów antykryzysowych. Jak do tej pory, w ciągu ośmiu lat obowiązywania ustawy o stanie klęski żywiołowej nigdy nie skorzystano z jej zapisów.

Mimo takiej decyzji samorządowcy są usatysfakcjonowani. - Osiągnąłem wszystkie te cele, które sobie założyłem - komentuje Łukasz Stachera, starosta powiatu myszkowskiego. I dodaje, że służby wojewody były informowane o sytuacji już 8 stycznia, ale zareagowały, niestety, o wiele później.

Grzegorz Błachowski, rzecznik prasowy STU Ergo Hestia, podpowiada, że osoby, które doznały szkody wskutek nagłego braku energii, mogą wystąpić wobec jej dostawcy o wypłatę odszkodowania w ramach ubezpieczenia OC.

W najbliższych dniach pogoda nie pozwoli nam zapomnieć, że mamy kalendarzową zimę. Będzie sypał śnieg, a jutro zacznie się ochładzać. W piątek i sobotę może też mocniej powiać.

Zimno, mrok i wody brak

Gdy zapada zmrok, wsie w powiecie myszkowskim wyglądają jak wymarłe. Awarie prądu spowodowane lodową szadzią wciąż paraliżują część północną naszego województwa.

Halina Trepla z Czatachowy w gminie Żarki, babcia ósemki wnuków w wieku od 5 do 16 lat, prądu nie ma od ośmiu dni. - Zapalamy świeczki, żyjemy jak w średniowieczu. Nie wiemy, kiedy ten horror się skończy - mówi kobieta. - Wnuczki chodzą do szkoły w Żarkach, bo ta na szczęście działa. W domu uczą się przy świeczkach, ale ciężko im się odrabia lekcje. Na dodatek potwornie się nudzą.

Wielu mieszkańców krytykuje działania energetyków. Narzekają, że ci zbyt szybko kończą robotę i niezbyt przejmują się dramatyczną sytuacją ludzi. - Zakład energetyczny nic nie robi. Własnymi siłami ściągamy oblodzone drzewa, które spadają na kable. Pomagają nam strażacy i ochotnicy - grzmi sołtys Czatachowy Włodzimierz Skrzypiciel.

Prowadzący agroturystyczne gospodarstwo w Kotowicach w gminie Żarki państwo Ruteccy mają w domu wachty, jak na statku. Co jakiś czas trzeba uzupełniać w agregacie prądotwórczym paliwo. - Śpimy na zmianę - mówi Krzysztof Rutecki. - Tydzień temu z piątku na sobotę w trakcie imprezy dla 35 gości zgasło światło i zabrakło wody. Od tamtego czasu mieliśmy prąd tylko przez chwilę.

Ruteccy musieli odwołać gości, którzy zarezerwowali sobie pobyt w kolejnych dniach i ponieśli w związku z tym spore straty. Nawet wody nie mają cały czas do dyspozycji. - Jesteśmy przemęczeni. Nie ma nawet jak się umyć. Kiedy dzwonię do Enionu, mówią, że prąd będzie niebawem.

Krzysztof Rutecki uważa, że ze strony energetyki jest zbyt wiele zaniedbań, które doprowadziły do tak poważnej sytuacji. Jego zdaniem można było już dawno pomyśleć o ścięciu zwisających nad liniami energetycznymi gałęzi. Uszkodzeń byłoby z pewnością znacznie mniej. Ruteccy chcą domagać się odszkodowania.

Najgorzej sytuacja wyglądała wczoraj w gminie Niegowa, gdzie prąd był tylko w Sokolnikach i Tomaszowicach. Nieczynna była szkoła w Ludwino-wie, a prawdopodobnie dziś, jeżeli nie dotrze agregat dużej mocy, dzieci nie pójdą do szkoły w Niegowie, bo będzie problem z ogrzaniem obiektu. W gminie Koziegłowy prądu nie było w Markowicach, Kuźnicy-Borach, Rzeniszowie-Łazach i Koc-linie. W gminie Poraj podłączono wszystkie miejscowości, ale w Żarkach-Letnisku jest wiele uszkodzeń na liniach niskiego napięcia w przydomowych przyłączach. W gminie Żarki brak prądu w Czatachowie i Kotowicach.

Po wczorajszym spotkaniu z wojewodą starosta myszkowski Łukasz Stachera upoważnił wójtów i burmistrzów m.in. do decydowania o wycince drzew, które zagrażają liniom na prywatnych posesjach. Wójt Poraja Marian Szczerbak jest jednak w tej kwestii bardzo ostrożny i oczekuje decyzji wojewody na piśmie.

- Kilka lat temu wycięliśmy na prywatnej posesji topole, które zagrażały linii energetycznej. Właściciel sądził się z nami trzy lata - mówi Szczerbak.

Obawia się także, że Enion nie wywiąże się z obietnicy pokrycia części kosztów, które poniosły gminy. Mówi, że samorządy nie mają żadnych podstaw prawnych, by to wyegzekwować, bo sama obietnica niewiele może być warta.

Samorządowcy z powiatu myszkowskiego wytykają Enio-nowi, że przez lata niewiele zrobił, jeżeli chodzi o infrastrukturę. W Kuźnicy-Borach słupy stoją od momentu zelektryfikowania wsi, czyli od 1953 r. W wielu miejscowościach mają około 40 lat. Spółka, tnąc koszty, zlikwidowała placówki z brygadami w gminach, które kiedyś na bieżąco dbały o sieci.

Obecnie najważniejsze jest, że udało się uzyskać wsparcie finansowe z MSWiA oraz z Lasów Państwowych, które udostępniają ciężki sprzęt niezbędny do torowania drogi w celu dotarcia do linii energetycznych na polach i w lasach. Gminy mogą kupować lub wypożyczać agregaty prądotwórcze w celu zapewnienia funkcjonowania placówek oświatowych i instytucji publicznych. W rejon myszkowski skierowane zostały dodatkowe specjalistyczne brygady.

- Nie ogłoszono stanu klęski żywiołowej, ale uzyskaliśmy u wojewody wszystko, o co nam chodziło. Dzięki złożeniu wniosku o ogłoszenie klęski zaczęto nas traktować poważnie. Informowaliśmy służby wojewody o sytuacji już 8 stycznia, ale nie było żadnej reakcji - twierdzi starosta Stachera.

Wczoraj w powiecie zawierciańskim wyłączone były cztery linie średniego napięcia oraz 111 stacji energetycznych. Bez prądu były cztery tysiące ludzi. - Utrzymujące się zjawisko szadzi powoduje, że liczba uszkodzeń nie maleje pomimo bardzo intensywnych działań. W miejsce naprawionych punktów wciąż przybywają nowe uszkodzenia - informuje Piotr Żydek z będzińskiego Enionu.

Trudna sytuacja zmusiła władze powiatu zawierciańskiego do zwołania sztabu kryzysowego. Niestety zarówno Enion, jak i starostwo nie są w stanie określić, kiedy sytuacja się unormuje. Usuwanie awarii może trwać do końca tygodnia.

- Na bieżąco monitorujemy to, co dzieje się we wszystkich naszych gminach. Odbieramy raporty i natychmiast wysyłamy pomoc - mówi Ryszard Mach, starosta zawierciański. - Tak też było w niedzielę o godzinie 16 kiedy odebraliśmy telefon z informacją, że w Domu Dziecka w Górze Włodowskiej nie ma światła, wody i ogrzewania. O godzinie 19 agregat był już na miejscu - dodaje.

Brak prądu i wody, w szczególności dokuczył rolnikom, którzy posiadają bydło mleczne. Przez brak energii elektrycznej mają problemy z udojem i ochłodzeniem mleka, które sprzedają do mleczarni. Wielu z nich straciło znaczą część swojego dochodu. Jest jednak szansa, że będą oni mogli wnioskować o odszkodowanie. W Śląskiej Izbie Rolniczej jest już opracowany wzór wniosku o wypłatę odszkodowania. Jeszcze w tym tygodniu mają one trafić do rolników. Wzory wniosków będą dostępne u delegatów ŚIR, jak również będą dostarczane do domów rolników.

- Nie zdarzyło się dotychczas, żeby szadź i oblodzenie utrzymywały się tak długo i na tak dużym terenie - przekonywał wczoraj prezes Enionu Krzysztof Pubrat. Według przedstawicieli spółki, usuwanie awarii powinno się zakończyć pod koniec tygodnia, o ile tylko pogoda będzie stabilna. Ta zaś nie będzie nas przez kolejne dni rozpieszczać - będzie czasami sypał śnieg, a od jutra zacznie się ochładzać. W piątek i sobotę może też mocniej powiać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto