Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Posłowie PO chcą znieść zakaz rejestracji angielskich aut

Marcin Zasada
Ministerstwo nie zgadza się na rejestrowanie "anglików"
Ministerstwo nie zgadza się na rejestrowanie "anglików" fot.arc
Na naszych ulicach może niebawem być jak w Londynie - ale wcale nie dlatego, że z dróg nagle znikną dziury, a firmy przewozowe kupią od Anglików słynne czerwone piętrusy. Mogą to sprawić trzej śląscy parlamentarzyści i były imigrant z Kielc, walczą w imieniu kierowców o pozwolenie na rejestrację samochodów z kierownicą po prawej stronie.

Kibicuje im Komisja Europejska, od dawna grożąca palcem polskiemu rządowi, który dopuszczać do ruchu aut sprowadzonych z Wielkiej Brytanii nie zamierza. Broniąc przegranej sprawy, Polska naraża się na proces przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.

Po wczorajszej decyzji Naczelnego Sądu Administracyjnego można by odnieść wrażenie, że to zwolennicy rejestrowania w Polsce "anglików" są na straconej pozycji. NSA odrzucił skargę Grzegorza Dorobka, od dwóch lat walczącego o prawo do zarejestrowania opla vectry, którego sprowadził z Wysp. Uzasadnienie? To sprzeczne z obowiązującym w Polsce prawem.

Tyle że prawdziwym problemem jest nie upór Dorobka, ale właśnie polskie prawo - sprzecz-ne z prawem Unii Europejskiej. Komisja Europejska od kilku miesięcy domaga się zmiany przepisów, zabraniających w Polsce rejestrowania samochodów produkowanych z myślą o ruchu lewostronnym. Komisja uważa, że obowiązujący u nas wymóg, by przełożyć kierownicę z prawej na lewą stronę przed dopuszczeniem do jazdy, jest bezprawny. Podobne obostrzenia nie istnieją w innych krajach UE.

Do nowelizacji obowiązujących w kraju przepisów wzywają także trzej politycy PO z województwa śląskiego: Jarosław Pięta, Marek Krząkała i Ryszard Zawadzki. Idą w sukurs rodakom, którzy bezskutecznie starają o sprowadzenie do kraju swoich aut po powrocie z emigracji zarobkowej w Anglii. W ubiegłym roku petycję do premiera Donalda Tuska w tej sprawie podpisało kilka tysięcy osób. Emigranci przypominali premierowi jego obietnice wprowadzenia ułatwień dla powracających z zagranicy.

- To słuszna inicjatywa, bowiem nasze prawo nie może być sprzeczne z prawem wspólnotowym. Minister infrastruktury nie powinien ingerować w swobodny przepływ towarów w kraju unijnym - mówi poseł Pięta, jeden ze współautorów interpelacji w tej sprawie.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, zniesienie zakazu jest w Polsce kwestią czasu, może nawet kilku tygodni. Kiedy do tego dojdzie, możemy się spodziewać napływu tanich używanych samochodów z Wielkiej Brytanii. Na razie sprowadzanie "anglika" nie jest zbyt opłacalne, bo do ceny samego auta i jego transportu trzeba doliczyć średnio od 6 do 12 tys. zł - na dostosowanie układu kierowniczego do polskich warunków. Uwolnienie importu aut z Wysp doprowadzi zapewne również do obniżenia cen aut na rynku wtórnym.

Jednak Ministerstwo Infrastruktury zamierza blokować zmiany najdłużej jak się da, twierdząc, że jeżeli na dziurawe polskie drogi wyjadą tysiące "anglików" - czeka nas koszmar. Taki zresztą argument znalazł się w odpowiedzi polskiego rządu na upomnienie, które dostał w tej sprawie od Komisji Europejskiej.

- Takie auta stwarzają zagrożenie nie tylko dla ich kierowców, ale także dla innych użytkowników dróg, dlatego nie mogą być dopuszczane do ruchu. Liczymy, że Komisja zrozumie nasze wyjaśnienia - mówi Mikołaj Karpiński, rzecznik MI.

KE rozpatruje odwołanie. Jeśli uzna je za niewystarczające, zapowiada, że skieruje sprawę do unijnego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
Nasze ministerstwo przywołuje przykład Wielkiej Brytanii, w której w 2007 roku liczba wypadków z udziałem pojazdów o przeciwnym usytuowaniu kierownicy (po lewej stronie) była o 10 proc. większa od tych, w których brały udział auta dostosowane do obowiązującego na Wyspach ruchu lewostronnego. Resort infrastruktury powołuje się też na opinię Instytutu Transportu Samochodowego, innego przeciwnika pozwolenia dla "anglików".

- Takie samochody nie powinny być rejestrowane w Polsce. Widoczność drogi z kierownicą po lewej stronie nie gwarantuje bezpieczeństwa w naszej organizacji ruchu. Nikt nie weźmie odpowiedzialności za wypadki z udziałem takich aut - twierdzi Sławomir Cholewiński z ITS.

Jerzy Pomianowski, rzecznik ITS i publicysta motoryzacyjny, uważa z kolei, że do zmiany przepisów powinniśmy dorosnąć. - Na razie jest na to za wcześnie. Stan dróg to jedno, a odpowiedzialność kierowców - drugie. Prawo powinno być dostosowane do ludzi mądrych - mówi Pomianowski.

- Zatem najpierw włączmy rozum, a potem zastanówmy się, jaki faktyczny wpływ na bezpieczeństwo może mieć kierownica po prawej stronie. Czyż nie ważniejszy na drodze jest zdrowy rozsądek? - odpowiada poseł Krząkała.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto