Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odnaleziono trzy czarne skrzynki z Tu-154

Agaton Koziński
Pełna deszyfracja trzech czarnych skrzynek, które znajdowały się na pokładzie rządowego Tu-154M, potrwa tydzień - twierdzą eksperci z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych (ITWL), placówki, która zajmuje się problematyką bezpieczeństwa lotów maszyn wojskowych. Specjaliści z tego ośrodka są obecnie w Moskwie i ustalają, co było dokładnie przyczyną tragedii, w której zginął polski prezydent.

- Stan techniczny skrzynek jest zadowalający. Pozwala na przeprowadzenie szczegółowego odczytu i analizy całej informacji o locie i pracy wyposażenia samolotu - wyjaśnił wicepremier Rosji Siergiej Iwanow.

Na razie rosyjskie źródła podały - powołując się na pierwsze informacje odcyfrowane ze skrzynek - że przyczyną katastrofy nie była awaria samolotu. Brak jednak wiarygodnej hipotezy o tym, co stało się powodem rozbicia się Tu-154M. Bez analizy zapisu czarnych skrzynek nie da się potwierdzić żadnej teorii.

Oczywiście, rejestrator danych lotu (tak naprawdę nazywa się czarna skrzynka) to nie jest magiczna kula, która w stu procentach odtwarza scenariusz tego, co działo się w samolocie. Ale prowadzi ona na tyle dużo pomiarów, że najprawdopodobniej będzie można precyzyjnie określić, dlaczego pilot rządowego samolotu aż cztery razy starał się posadzić go na pasie startowym lotniska w Smoleńsku i dlaczego ani razu mu się nie udało.

Czarna skrzynka składa się z trzech elementów. Jeden - określany anglojęzycznym skrótem CVR - zajmuje się rejestracją rozmów prowadzonych w kokpicie. Jest on podłączony do słuchawek i nadajników, które na głowie mają członkowie załogi. CVR jest jednak wyposażony w na tyle czułe mikrofony, że prawie na pewno zarejestruje także słowa wypowiedziane przez osobę bez słuchawek na głowie - wystarczy, że taka osoba będzie znajdowała się w kokpicie.
Także przede wszystkim CVR pomoże rozstrzygnąć, czy rzeczywiście na pilotów rządowego tupolewa była wywierana presja, by po raz kolejny próbowali wylądować - taki scenariusz podaje się najczęściej.

- Wystarczy, by jeden z członków załogi na chwilę wyszedł z kokpitu. Jeśli otrzymał polecenie poza nim, to mikrofony
nie mają szans tego zarejestrować - przyznaje jednak ekspert ITWL.

Dawniej nagrywanie rozmów w kokpicie było najtrudniejszą funkcją czarnych skrzynek. Rejestrowano je bowiem na taśmie magnetofonowej, a one często ulegały uszkodzeniu w wyniku wypadku, któremu ulegał samolot - rzadko który magnetofon jest w stanie wytrzymać uderzenie w ziemię po upadku z wysokości kilkuset czy kilku tysięcy metrów. Od kilku lat zamiast magnetofonów używa się dużo trwalszych kości pamięci, na które nagrywa się rozmowy. Mają one pojemność dwóch godzin. Dość krótką - ale wcale nie oznacza to, że pamięci może zabraknąć. Urządzenie zaczyna rozmowy zapisywać od razu po starcie. Gdy kończy się pamięć, zapisuje od początku, kasując wcześniejsze nagrania. Ten system daje gwarancję, że w czarnej skrzynce znalazło się pełne nagranie kluczowego momentu lotu.

Co ważne, załoga nie może ingerować w działanie urządzenia. Nie jest w stanie ani go wyłączyć, ani zmienić zakresu zbieranych danych. W kokpicie rejestrowane są wszystkie dźwięki: oficjalne komunikaty oraz prywatne rozmowy załogi.

W pełni rejestrowane są także rozmowy załogi z wieżą - jeśli więc komunikacja z obsługą lotniska w Smoleńsku stała się przyczyną katastrofy, to uda się to ustalić. Na pewno te analizy będą bardzo ważne, gdyż współpraca z wieżą - przy tak fatalnej pogodzie i gęstej mgle, jaka była w sobotę w Smoleńsku - jest nieodzowna przy lądowaniu.

Tym bardziej że pojawiły się już informacje mówiące o tym, że polscy piloci nie mogli się porozumieć z rosyjskimi kontrolerami. Rosyjski portal Life.ru opublikował rozmowę z Pawłem Plusninem, kontrolerem lotów z lotniska pod Smoleńskiem. Przyznał on, że miał problemy z porozumiewaniem się z Polakami. Proponował im, by z powodu pogarszającej się pogody wylądowali na zapasowym lotnisku, jednak piloci odmówili, mówiąc, że spróbują podejść do lądowania, a jeśli się nie uda, polecą na inne lotnisko. Później przestali reagować na jego polecenia (na przykład nie podawali informacji o wysokości, na jakiej się znajdują). Brak reakcji tłumaczył słabą znajomością języka rosyjskiego.

Pułkownik Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, nie uznaje jednak zarzutów Plusnina.

- Twierdzenie, że członkowie załogi nie znali rosyjskiego, to bzdura. Nawet instrukcja do tupolewa jest w języku rosyjskim. Zastanawiam się, czy ten kontroler rzeczywiście był na miejscu- podkreślił.

W lotnictwie obowiązuje zasada mówiąca, że kontrolerzy lotu porozumiewają się z pilotami po angielsku. W Polsce bardzo długo obowiązywała jednak reguła, że na trasy do Rosji w samolocie znajduje się nawigator.

- Do 2009 r. polskie załogi latające do Rosji z VIP-ami miały na pokładzie rosyjskiego nawigatora, od zeszłego roku pułk specjalny wykonywał loty własnymi siłami, do wczoraj strona rosyjska nie zgłaszała żadnych problemów z komunikacją z załogami - powiedział płk Wiesław Grzegorzewski z biura informacyjnego Ministerstwa Obrony.

Jeśli czarna skrzynka rejestrująca rozmowy nie pozwoli rozwikłać przyczyn katastrofy, to wtedy nieodzowne będą dane z drugiej, która zajmuje się zapisywaniem wszystkich istotnych danych dotyczących lotu (określa się ją skrótem FDR). Rejestruje ona od 300 do nawet 1000 różnych parametrów. Informacje są nieustannie zbierane z pokładowych urządzeń, dzięki czemu można precyzyjnie odtworzyć przebieg lotu. Zapisywane są dane o prędkości, wysokości, temperaturze, działaniu autopilota i silnika, wychyleniu klap i sterów, podwoziu, kursie.

- Dzięki tej czarnej skrzynce możemy nawet określić, jak pilot manewrował drążkiem sterowniczym - wyjaśnia ekspert z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych.
Rejestratory zapisują dane co kilka, kilkanaście sekund, jednak są w stanie dokonywać zapisu w trybie ciągłym na przykład podczas turbulencji lub manewrów.
Prokurator generalny Andrzej Seremet przekazał wczoraj na konferencji prasowej, że udało się odnaleźć także trzecią czarną skrzynkę z Tu-154M. Rejestruje ona tzw. podwyższone parametry lotu.

- Przekazaliśmy ją do Moskwy, tej samej polsko-rosyjskiej grupie, która analizuje dwa poprzednie rejestratory - potwierdza naczelny prokurator wojskowy płk Krzysztof Parulski.

Wicepremier Siergiej Iwanow podkreślił, że odczytywanie danych z rejestratorów lotu samolotu Tu-154M odbywa się w bliskiej współpracy ze stroną polską. Podkreślił, że stan techniczny skrzynek jest zadowalający i pozwala na przeprowadzenie szczegółowego odczytu i analizy całej informacji o locie i pracy urządzeń samolotu aż do chwili zderzenia z ziemią.

Obie skrzynki zostały otwarte w niedzielę w obecności przedstawicieli polskiej prokuratury i Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz przedstawicieli Międzyregionalnej Komisji Lotniczej (IAC).

Iwanow podkreślił, że stan zapisu pozwala na szczegółową analizę zapisu rozmów pilotów z wieżą, a także dokładnych parametrów lotu oraz wydajności sprzętu. - Rejestratory nagrały wszystko - zaznaczył wicepremier. I przy okazji przedstawił dwa wnioski. Po pierwsze, rejestratory danych lotu były całkowicie sprawne. Po drugie, wiarygodnie potwierdzono, iż ostrzeżenie o niesprzyjających warunkach meteorologicznych na lotnisku Siewiernyj i rekomendacje, by wybrać zapasowe lotnisko, zostały nie tylko przekazane, lecz i odebrane przez załogę samolotu.

Tu-154M miał wylatane 5004 godziny i wykonał 1823 lądowania.

- Dla samolotu tej klasy to niedużo - powiedział Aleksiej Gusiew, dyrektor zakładów lotniczych Awiakor w Samarze, gdzie w 2009 r. maszyna ta przeszła remont kapitalny.

- Akt odbioru po remoncie kapitalnym został podpisany przez zleceniodawcę 21 grudnia 2009 r. Po dwóch dniach, 23 grudnia, maszyna wyleciała do Warszawy, na miejsce stałego bazowania - przekazał.

- Po remoncie okres eksploatacji samolotu przedłużono do 25 lat i sześciu miesięcy. Żadnych uwag wynikających z eksploatacji po tym nie było. Według stanu sprzed miesiąca po remoncie maszyna wylatała 124 godziny i wykonała ok. 50 lądowań. Samolot latał normalnie, żadnych pretensji nie zgłaszano - podał szef samarskich zakładów lotniczych.

Gusiew poinformował również, że piloci, którzy odbierali maszynę po remoncie kapitalnym, po wykonaniu lotów zapoznawczych, byli zadowoleni. - Wykonaliśmy w pełnym zakresie remont kapitalny, zgodnie z dokumentacją głównego konstruktora dotyczącą takich remontów. Oprócz tego wykonaliśmy szerokie prace związane z modernizacją wnętrza samolotu. Wyremontowaliśmy także w zakładach silnikowych wszystkie silniki maszyny. Nie powinno być żadnych zastrzeżeń - oznajmił.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto